wtorek, 27 listopada 2012

Dla wszystkich zainteresowanych modą !


  Zapraszam Was do odwiedzenia stron :

Link Jest to strona wirtualnego muzeum mody i tekstyliów


Link stroje historyczne.

Strona na której w zakładkach znajdziecie : stroje historyczne, filmy kostiumowe, filmy o modzie, historię ubioru, ubiory historyczne, nowinki ze świata mody
Link Wirtualne Muzeum Valentino
Legenda włoskiej mody Valentino Garavani otworzył wirtualne muzeum swojej marki. W pierwszym internetowym muzeum znajduje się ponad 300 sukni projektu Valentino, które nosiły m.in. Jacqueline Kennedy, Elizabeth Taylor, Julia Roberts i Sophia Loren.

poniedziałek, 19 listopada 2012

bajka




Natalia Vodianova – bajka o Kopciuszku

Historia Natalii Vodianovej jest niczym z bajki. Młoda dziewczyna handlująca owocami na straganie w niewielkim, rosyjskim mieście zostaje jedną z najsłynniejszych modelek, a niedługo potem wychodzi za mąż za brytyjskiego arystokratę i milionera.



Życie, nie bajka
Z dzieciństwa pamięta szare bloki, ciągle kapiący kran w kuchni i poważną twarz matki. – Mama pracowała bardzo ciężko, czasem mieliśmy pieniądze, czasem nie mieliśmy nic – Natalia nie kryje, jak żyła. Wychowała się na jednym ze smutnych i nędznych osiedli w Niżnym Nowogrodzie (wtedy Gorki), które było przemysłowym miastem ówczesnego Związku Radzieckiego. Produkowano tam znane u nas samochody: „gaziki” i Pobiedy. Dobrze wie, co to bieda i brak perspektyw. Prawda jest taka, że przeszła twardą szkołę.
Jej dzieciństwo skończyło się bezpowrotnie, kiedy na świat przyszła młodsza siostra Oksana. Diagnoza: porażenie mózgowe, upośledzenie umysłowe – była dla rodziny jak wyrok. Ojciec nie udźwignął ciężaru, odszedł. Natalia miała wtedy sześć lat, a jedenaście, gdy poznała, co znaczy ciężka praca. Biegła na targ razem z mamą o świcie, jeszcze przed szkołą, właściwie po ciemku. O piątej, szóstej rozkładała ciężkie, drewniane skrzynki z owocami. Potem cały dzień wyciągała drzazgi powbijane w dłonie. Odpoczywała w szkole, a później wracała na targ. Lekcje? Nie miała na nie czasu. Koleżanki? Stroniły od niej. Zresztą i tak musiała opiekować się siostrą, a później i drugą. Gotowała, prała, nie skarżyła się. I dziś potrafi mówić o tym z uśmiechem: – Moje handlowanie urosło do rangi legendy. Po prostu potrzebowałam pieniędzy, starałam się wesprzeć mamę, bo utrzymywała nas sama. Radziłam sobie. Dziś mogłabym być niezłą bizneswoman – mówi.
Ten obrazek sprzed lat, z Rosji, coraz mocniej zaciera się w jej pamięci. Natalia jest żoną brytyjskiego arystokraty, multimilionera, księcia Justina Portmana i jedną z lepiej opłacanych modelek. Dziś często rezygnuje z zaproszeń czy kontraktów (choć kuszą ją wielkimi pieniędzmi), by zostać w domu z dziećmi. Tom Ford mówi o niej „najpiękniejsza kobieta świata”. Mario Testino nazywa „supernową”. Jest wyjątkowa. Nic z zimnej lalki. Łapie spojrzenia, odpowiada uśmiechem na uśmiech. Szczodrze sięga do swojej kieszeni. Jej fundacja Nagie Serce (Naked Heart) sprawia, że na twarzach dzieci w różnych zakątkach Rosji pojawia się radość. W planie, który konsekwentnie realizuje, jest 500 placów zabaw. – Rosji się nie zapomina. Wracam tam często, mam kontakt ze swoją rodziną, z kulturą. Uwielbiam rosyjskie jedzenie, siedzenie przy kolacji z wódką – mówi. Ale dziś leci w zupełnie innym kierunku. Paryż.

Koronki i barchany
Bała się, zastanawiała, czy sobie poradzi. – Chodzenie po wybiegu, na pokazach, to co innego. Bycie modelką jest jednowymiaro- we. Projektowanie bielizny stanowiło wielkie wyzwanie. Tu odkrywam kawałek siebie, swojej zmysłowości – zdradza. Okazało się, że ma do tego dryg i całkiem niezły pazur, nie raz kłóciła się o wymyślone przez siebie modele i wygrywała. Co pokaże tym razem? Delikatne koronki – żółte, brzoskwiniowe i czerwone.


Kostiumy kąpielowe pełne dzikich kwiatów, drapieżnych cętek. Piękne, kuszące.
– Pamiętasz bieliznę, jaką nosiłaś wiele lat temu w Rosji? – pytam. – Pewnie w niczym nie przypominała tej, na którą teraz patrzymy? – Oczywiście, że nie – śmieje się. – Ale zawsze była ważna. Nie zapomnę uczucia, gdy po raz pierwszy założyłam prościutki biały stanik.
Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie z zachwytem. To był czas, kiedy z dziewczynki stawałam się kobietą. Czas odkrywania swojego ciała, gdy pierwszy raz golisz nogi czy regulujesz brwi. Okres dorastania okazał się dla Natalii przełomowy.
Chwilę po swoich szesnastych urodzinach poznała chłopaka, który pracował jako model w Moskwie. Dobrze im się gadało. On zasiał w niej tę myśl, że sama też mogłaby spróbować. I choć z początku myślała: „Jestem za chuda, trochę zbyt płaska”, zdecydowała, że pójdzie na organizowany w Niżnym Nowogrodzie casting. – A tam usłyszałam, że w ciągu trzech miesięcy znajdę się w Paryżu. I to była prawda – opowiada. Jako siedemnastolatka podpisała kontrakt z agencją Viva Models. Największą barierą był język.
Po angielsku nie mówiła ani słowa. Z początku ledwie mogła zrozumieć, o co ją proszą. Ma włożyć tę sukienkę, a potem inną? Przejść wolno, szybciej, obrócić się? Zgadywała.
Przez te trzy miesiące pierwszy raz w życiu uczyła się jak szalona. Czuła, że tej szansy nie może stracić. Totalnie onieśmielona, pracowała bez słowa sprzeciwu, od świtu do nocy. To przecież umiała jak nikt. Wystarczyły dwa lata, a z nieznanej dziewczyny stała się gwiazdą. W 2001 r. błękitnooka Rosjanka z hipnotyzującym spojrzeniem została uznana przez magazyn „W” za największą sensację w świecie modelek. „Teen Vogue” zaprosił ją na okładkę. A ona? Zaszła w ciążę.

Po prostu miłość
I nie liczyło się nic, bo przyszedł czas na szalone, nierealne uczucie, bo ci dwoje byli jak z dwóch innych planet. Ona zarabiała wtedy jakieś sto dolarów miesięcznie, każdego dnia jeździła na kilkanaście castingów i mieszkała z koleżankami. On malował dla przyjemności, a jego rodzina posiadała blisko połowę najelegantszych londyńskich kamienic. – Kiedy poznaliśmy się z moim mężem, nie rozumiałam wiele po angielsku. On śmieje się, że mówiliśmy do siebie językiem miłości – wspomina Natalia. Najpierw na świat przyszedł pierwszy syn pary, Lucas. Potem wzięli ślub. Wesele w Sankt Petersburgu trwało trzy dni. Zamieszkali w Anglii, w West Sussex, kilkadziesiąt kilometrów pod Londynem. Odnowili dom z XIV wieku. To ich miejsce na ziemi. Natalia zna każdą ścieżkę kilkuhektarowego ogrodu, uwielbia jeździć po nim konno. Pływa codziennie w jedym z dwóch basenów. Jak w bajce. – Kiedy czuje się najpiękniejsza? Nawet nie daje mi dokończyć pytania. – Nie sprawia tego żadna sukienka, fryzura, makijaż... Tylko niedzielny poranek z moją rodziną w zwykłej bawełnianej koszulce. Z dziećmi i Justinem. Uwielbiam być w domu. Włosy spinam w kucyk i jestem sobą, z dala od ludzi pełnych oczekiwań – opowiada. Aż trudno uwierzyć, że ta drobna dziewczyna urodziła trójkę dzieci. I za każdym razem wracała do pracy, na wybieg. – Zaczynam dzień od jogi. Robię 12 asan „powitanie Słońca” i ono mnie nie opuszcza – tłumaczy. Po ostatnim porodzie pobiła swój rekord.
Minęły ledwie dwa tygodnie, a ona wystąpiła na gali otwierającej wystawę „Złoty Wiek Mody” w Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie. Nie ma chyba innej modelki, która tak jak Vodianowa brałaby udział w sesji strojów kąpielowych, będąc w czwartym miesiącu ciąży. Albo schodziła z wybiegu, by zaraz za kulisami nakarmić piersią dziecko. Natalia jest z tego dumna.
A jednak wiosną ubiegłego roku przyznała otwarcie, że presja powrotu na wybieg była ogromna: – Po urodzeniu dziecka bardzo schudłam pod naciskiem branży. W końcu zdałam sobie sprawę, że miałam zaburzenia żywienia. Zgłosiłam się na terapię, przełamując własne opory i wstyd. Cieszę się, że to zrobiłam. Patrzę na nią, jest szczupła, ale nie chorobliwie. – Chcesz wiedzieć, czy umiem gotować? – rzuca. – Moje popisowe danie to duszony bakłażan z owczym serem, orzechami, bazylią, odrobiną rukoli. Do tego dużo gęstego balsamico i

trochę oliwy. Smakuje wspaniale. Od pięciu lat stosuję dietę zgodną z grupą krwi, moja to AB Rh plus. Z początku było ciężko, bo lubię mango i awokado, a musiałam z nich zrezygnować.
Nie piję też czarnej herbaty, tylko ziołową z miodem. Rano budzę się kawą, ale nigdy z mlekiem. Jeśli grzeszę, to winna jest gorzka czekolada – wyjaśnia.


Serce nie sługa
To działa! Choć dobiega trzydziestki, z twarzą anioła i czarem lolity wciąż wygląda jak nastolatka.  Chodziła u największych projektantów, była twarzą Calvina Kleina, Chanel, Diane von Furstenburg, domów mody Gucci i Louis Vuitton. Reklamowała potentata L’Oréal. Teraz rzadziej pokazuje się na wybiegach, ale nie pozwala o sobie zapomnieć. – Czułabym się źle, gdyby moje życie miało polegać na „nicnierobieniu” – mówi. – Jestem jej wielką fanką – przyznaje Grace Coddington, dyrektor artystyczna amerykańskiego „Vogue’a”. – Nie ma wielu takich twarzy. Założysz na nią papierową torbę i jest już kreacja. Ona błyszczy!
Jesteśmy w Paryżu. Koniec stycznia. Za chwilę zacznie się pokaz mody kolekcji Natalii dla Etam. Na widowni Kate Moss, Emmanuelle Seigner, Mario Testino, Stefano Pilati. Na wybiegu obok modelek – śpiewające gwiazdy: Beth Ditto, Karen Elson, The Kills, Janelle Monae. Vodianova siedzi w pierwszym rzędzie. Nagle zrywa się z miejsca i znika. Już nie wróci. Tego dnia na moskiewskim lotnisku zginęli ludzie. Ktoś właśnie powiedział jej o krwawym zamachu. W jednej chwili cały ten blichtr przestał się liczyć. Koniec pokazu. Nie będzie wywiadów. Ekipy telewizyjne kręcą się wkoło bezradnie. Ktoś powtarza: – Show must go on. Ale przecież serce nie sługa. A Natalia ma serce jak mało kto.
 Za : www.kobieta.pl/moda/modelki/zobacz/artykul/natalia-vodianova-bajka-o-kopciuszku/